Legendarny deser minionej epoki, czyli piszinger na nowo
Kto go nie jadł niech żałuje. Mnie kojarzy się z dzieciństwem, kiedy to codziennością był brak w sklepach większości podstawowych produktów. Pamiętam kolejki “za wszystkim”, a czekolada była wielkim rarytasem. Im byłam starsza tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że trudne czasy wyzwalały w naszych mamach ogromną kreatywność. W pewnym sensie piszinger jest tego dowodem. Dla tych, którzy go nie znają - czym jest piszinger zwany andrutem? To wafle tortowe przełożone warstwowo masą kakaową przygotowaną z mleka, margaryny, cukru i kakao.
O ile wielkim sentymentem darzę tradycyjny wariant tego deseru, nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała go przygotować “po swojemu”. Zrobiłam go bardziej “fit”, można by go nawet nazwać zdrową przekąską. Spróbowałam i efekt przerósł moje oczekiwania. W związku z tym spieszę by się z Wami podzielić moją wersją andruta.
Mleko zamieniłam na “mleko” owsiane, margarynę na olej kokosowy, cukier na erytrol, dodałam zmielone orzechy… Tak, tak, powiecie “wszystko pozamieniała, to już nie piszinger!”. Ech, spróbujcie sami to się przekonacie ;)
CO POTRZEBA:
- 1,5 opakowania wafli tortowych
- 1 szklanka napoju owsianego
- 100g oleju kokosowego
- ¾ szklanki erytrolu
- 4 czubate łyżki kakao
- 130 g zmielonych ulubionych orzechów
JAK SIĘ ZA TO ZABRAĆ:
- W rondelku umieszczam wszystkie produkty poza orzechami, no i waflami oczywiście ;).
- Podgrzewam na gazie aż erytrol się rozpuści i wszystko połączy się w jednolitą masę. Nie musi się zagotować.
- Gdy masa nieco przestygnie, dodaję orzechy.
- Przekładam wafle masą kakaowo-orzechową, rozprowadzając masę dokładnie po powierzchni wafla i całość przykrywając kolejnym waflem. Tak do wykorzystania całej masy.
- Tak przygotowany andrut wkładam do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Ważne, aby go dobrze obciążyć albo przycisnąć od góry, żeby masa połączyła wafle ze sobą.
- Po tym czasie wyciągam torcik z lodówki, kroję na kawałki i zajadam :).
Takim piszingerem można śmiało poczęstować dzieciaki, no chyba że są uczulone na orzechy czy kakao. Moja córka za nim przepada, tak jak ja przepadałam za piszingerem mojej mamy <3
E.C.